Co najlepiej smakuje, w tak gorący dzień jak dziś, gdy przez zupełny przypadek mamy pod ręką kawałek trawnika, słońce i leżak? Oczywiście bigos ;)
No chyba, że zaopatrzyliśmy się zawczasu w świeże warzywka i trochę jogurtu, a jeśli nie, to założę się, że do najbliższego zieleniaka macie nie dalej, niż pół godziny galopem. Jak powszechnie wiadomo, najwspanialsza na świecie letnia zupa ma tyle samo zagorzałych fanów, jak i wrogów. Ci ostatni pewnie jeszcze jej nie próbowali, a na sam zlepek dwóch słów: "zimne" i "zupa" robi im się gorąco. Zaprawdę, mylą się, o nieszczęśni ;) Chłodnik jest po prostu prze-py-szny.
- 1-2 buraki
- 1-2 pęczki botwinki - zależy od wątłości pęczka ;)
- 1 pęczek rzodkiewek
- 1 pęczek szczypioru
- 1 pęczek koperku
- 1 ogórek zielony
- 4-5 ogórków małosolnych
- 4 jajka
- 1 litr jogurtu (około)
- cytryna
- sól
Taka ilość składników powinna zaspokoić cztery głodne osoby, sześciu gości po jednej lub dwóch przekąskach, i jakieś ośmioro dzieci, chyba że bardzo żarte ;)
- Buraki szorujemy, zalewamy wrzątkiem i gotujemy bez obierania około 45 minut. Studzimy i obieramy, trzemy - ja mam tarkę, która kroi warzywa na zapałki, i tak starte buraki najbardziej lubię :)
- Botwinkę myjemy bardzo dokładnie, drobno siekamy, zalewamy wrzątkiem w ilości takiej, aby całość była ledwie zakryta, zakwaszamy sokiem z cytryny i gotujemy ok. 3-4 minut.
- Do ugotowanej botwinki (wody nie wylewamy) dorzucamy starte buraki. Całość studzimy.
- Jajka gotujemy na twardo i studzimy w zimnej wodzie.
- Ogórki małosolne, rzodkiewki i zielony ogórek trzemy, również najlepiej w słupki czy tam zapałki.
- Szczypior i koper drobno siekamy.
- Jogurt otwieramy;)
- Składniki nr 4, 5, 6 oraz 7 dorzucamy i dolewamy do gara z botwinką i burakami.
- Mieszamy, solimy, mieszamy, smakujemy, mieszamy, mieszamy, smakujemy.
- Ewentualnie dosalamy.
- Ewentualnie mieszamy.
- Jeśli chodzi o jajko, mamy dwie opcje: można wkroić do środka (dzisiaj właśnie tak zrobiłam) lub ćwiartkami udekorować porcję na talerzu. Do wyboru, do koloru - dosłownie :)
Całość dobrze schłodzić w lodówce lub, jeśli nie ma czasu, dorzucić kostki lodu przed podaniem.
W sumie, jeśli mamy czas, to lód też nie zaszkodzi :D
Chłodnik to prawdziwa bomba witaminowa, przyjemnie chrupiąca, zaostrzająca apetyt - oczywiście pomijając przypadki wchłonięcia potrójnej dawki - a do tego to wybitnie niskokaloryczna oraz wspaniale chłodząca potrawa. Tak, tego mi dzisiaj było trzeba, mrrrrrrrrr :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz