słony, słodki, kwaśny, gorzki - standard
umami - gratis
tłusty - nowość

siódmy - poczujesz, gdy przymkniesz oczy

niedziela, 27 kwietnia 2014

Wytrawny czekoladowiec

Jeśli nie masz czasu/zdrowia/ochoty*, żeby godzinami przesiadywać w kuchni, a bardzo zachce ci się czegoś stosunkowo słodkiego, to jest to przepis dla ciebie. Idealny będzie również na przesilenie wiosenne, chandrę tudzież doła, nieszczęśliwe zakochanie oraz inne dolegliwości stanu kobiecego. Ewentualnie do zupełnie innych celów. Megaczekoladowy, wytrawny, bez pieczenia, przygotowuje się w kilkanaście minut, a smak ciągnie się po podniebieniu jeszcze długo po degustacji. Z dobrą kawą stanowi całość doskonałą.

*) niepotrzebne skreślić


sobota, 26 kwietnia 2014

Chleb prosty

Mało która rzecz zrobiona własnoręcznie smakuje tak dobrze, jak chleb. Prosty przepis i naprawdę niski nakład pracy potrzebny do jego realizacji, sprawia, że nawet osobnicy mniej sprawni kulinarnie poradzą sobie z produkcją domowego pieczywa bez większego problemu. Zachwycając przy okazji resztę domowników.



piątek, 25 kwietnia 2014

Krem ananasowy

Zestawienie słów "ananas" i "zupa" jakoś tak się gryzie, nie sądzicie? Zwłaszcza, jeśli jest to zupa wytrawna, a ananas kojarzy się głównie ze słodkimi daniami. Jednak jest to całkiem intrygująca propozycja, jeśli macie w perspektywie wizytę zblazowanych gości, którzy pozjadali już wszystkie zupy z okolicznych restauracji. Znajomi degustatorzy (z tych niezblazowanych), którzy akurat znaleźli się na celowniku mojej chochli, podejrzewali, że uraczyłam ich jakimś rodzajem azjatyckiej ogórkowej z kiszonych, wymiatając przy okazji swoje miseczki do czysta. Więc może warto wypróbować poniższy przepis, jeśli kompletnie nie macie pomysłu, jak kulinarnie zaskoczyć towarzystwo.



wtorek, 1 kwietnia 2014

Piramidalna... ryba

Czasem tak bywa, że się nam coś wydaje, a okazuje się, że niezupełnie, że całkiem na odwrót, że nieprawda, że ogólny zonk. Ostatnio wydawało mi się, że potrafię usmażyć rybę na patelni grillowej. Może i potrafię, ale nie za każdym razem. Dodatkowo akurat przy pstrągu łososiowym wydawało mi się, że palnik na kuchence nastawiłam na 2 a nie na 3. Co w tym wypadku było o tyle istotne, że skóra przystojnej ryby potraktowana zbyt wysoką temperaturą nie zdzierżyła i całym swym jestestwem przytuliła się do patelni tak, że trzeba było ją odrywać siłą. A trochę pary w rękach mam. Następstwem tego działania było niestety dokumentne rozczłonkowanie mięsa i moja prawie czarna rozpacz, bo miało być tak fajnie, a tu bęc. Na szczęście Pani Kreatywność chyba odrobinę czuwała nade mną i przejęła stery w odpowiednim momencie.