Jak to zrobić, żeby się najeść, a nie narobić - odwieczny problem leniwej kucharki. Zwłaszcza, gdy kucharka akurat postanawia przeistoczyć się w jednoosobowy Zespół Odgruzowująco-Sprzątający, cały dzień ogarnia aktualne miejsce zamieszkania i generalnie nie ma czasu mieszać w garach. Najlepiej sprytnie a nawet wręcz przebiegle urządzić to tak, żeby samo się zrobiło. Na przykład - w piekarniku.
Więc w przelocie między rozwieszaniem prania a tańcem z miotłami chwytamy, co nam podleci pod rękę i organizujemy jakiś mało absorbujący, acz smaczny obiad.
Mnie podleciały:
- 2 podudzia z kurczaka
- 2 buraki
- 2 spore pietruszki (korzeń)
- 2 spore marchewki
- sok i otarta skórka z jednej małej pomarańczy
- 2-3 łyżki sosu sojowego
- łyżeczka miodu
- kawałek świeżego imbiru
- 3-4 ząbki czosnku
- garść świeżej kolendry
- 1 papryczka chili
- sól, pieprz
- oliwa z oliwek
- sól morska
- tymianek
- lubczyk
- zioła prowansalskie
Podudzia umyć, oprószyć solą i pieprzem. Z podanych składników zrobić marynatę i włożyć do niej kurczaka. Odstawić do lodówki na co najmniej pół godziny.
W tym czasie umyte warzywa pokroić w kształt frytek, surowe wymieszać z oliwą z oliwek i solą morską. Buraki przyprawić tymiankiem, pietruszkę oraz marchew tymiankiem i lubczykiem.
Mięso piec razem z marynatą w naczyniu żaroodpornym (podlewać podczas pieczenia) lub rękawie około godziny w 180 st. C. Mniej więcej 20-30 minut przed końcem pieczenia mięsa dołożyć do pieca blachę z frytkami - mięso niżej, frytki wyżej.
Warto dorobić do tego dania jakąś sałatę z winegretem. Niestety w ramach porządkowania lodówki sałaty nie stwierdzono. Może następnym razem ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz